Medytacja V Na drodze krzyżowej Jezusa z Matką Bolesną
PIETA
- „Był tam człowiek dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. Nie przystał on na ich uchwałę i postępowanie. Był z miasta żydowskiego Arymatei, i oczekiwał królestwa Bożego. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. » Łk 23,50-53
W przekonaniu Żydów po śmierci nawet największemu wrogowi należało okazać szacunek. Najpierw trzeba było zmarłemu zamknąć oczy (Rdz 46,4), serdecznie go ucałować (Rdz 50,1), a następnie natrzeć jego ciało wonnościami – mirrą i aloesem. Ciało owijano prześcieradłem, a poszczególne warstwy przesypywano wonnościami. Twarz zakrywano chustą (tzw. sudarionem), ręce i nogi przewiązywano opaskami (J 11,44). Pogrzeb Jezusa odbył się w dużym pośpiechu. Józef kupił płótna, zdjął ciało z krzyża i złożył w wykutym w skale grobie, a na wejście zatoczył kamień. Mateusz dodaje, że był to grób, który Józef przygotował dla siebie (Mt 27,57-60). Posiadanie prywatnego grobu na terenie własnej posiadłości było zwyczajem, który zamożniejsi Żydzi przejęli od Rzymian. Józef postąpił jak członek rodziny Jezusa, jakby był Jego rodzonym bratem – albo uczniem. Jeśli bowiem zmarły był nauczycielem, obowiązek pogrzebania ciała spoczywał na jego uczniach.
Czy w ważnych momentach potrafię przełamać lęk i dać świadectwo o mojej relacji z Chrystusem? Co materialnego lub duchowego oddałem Jezusowi z miłości do Niego? Za jaką postawę wiary doznałem wyszydzenia lub prześladowań?
- „Wszyscy, co drogą zdążacie, przyjrzyjcie się, patrzcie, czy jest boleść podobna do tej, co mnie przytłacza, którą doświadczył mnie Pan, gdy gniewem wybuchnął. Zesłał ogień – z wysoka, kazał mu wejść w moje kości; zastawił sieć na me nogi, sprawił, że się cofnęłam; uczynił mnie spustoszoną, cierpiącą dzień cały.”. Lm 1,12-13
Odważny i pełen współczucia gest Józefa z Arymatei nie mógł załagodzić bólu serca Matki Najświętszej. Martwe ciało znalazło się w Jej ramionach, to martwe ciało wraz z przyjaciółmi złożyła do grobu. Kościół adoruje Maryję w Jej cierpieniu, nazywając ją Pietą. Pod Krzyżem spełniają się słowa proroctwa Jeremiasza o Jerozolimie zawarte w księdze Lamentacji. W Sercu Maryi ogniskuje się cierpienie i żałoba wszystkich kobiet, wszystkich czasów. Choć znamy wiele matczynych historii cierpienia i żałoby, historia Maryi jest jedyna, ponieważ wiąże się z miarą Jej Serca czystego, Niepokalanego, świętego i pewnego miłości.
Na ile potrafię spotykać Maryję w Jej doświadczeniu boleści? Czy potrafię przeżywać głęboką, a zarazem pełną ufność żałobę? Na ile odkrywam cierpienie jako ważny wymiar mojego powołania chrześcijańskiego?
- „Na krótką chwilę porzuciłem ciebie, ale z ogromną miłością cię przygarnę. W przystępie gniewu ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze, ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem, mówi Pan, twój Odkupiciel” Iz 54, 7-8
Ciemność tajemnicy krzyża prowadzi do światła zmartwychwstania. Ziarno obumiera, aby wydać owoc. Bezmiar Bożego gniewu, czyli „rany Boga” wywołanej grzechem znajduje swoje ujście w przebitym Sercu Syna. Ono jest oceanem, do którego spływa cały bezmiar zła, i z którego bierze początek prawdziwa, bezinteresowna, szlachetna i wieczna miłość. To serce adoruje Maryja na wieki jako źródło pociechy dla jej bolesnego Serca. Odkupienie jest potęgą miłości większej niż śmierć. Ogrom zła może zwyciężyć tylko Boża moc, ujawniona w uniżeniu Pana.
Czy potrafię ukryć moje cierpienia w sercu Jezusa? Czy w tym Sercu ukrywam także mój grzech, który wyznany staje się wybaczony? Czy historia Jezusowego zwycięstwa jest dla mnie źródłem pociechy w doświadczeniach krzyża? Czy właśnie Pan jest jedynym moim pocieszycielem?